wtorek, 2 stycznia 2018

Nowojorskie ,,Małe życie"


Może to obecny trend, że coś naprawdę dobrego nie może liczyć 100 stron? ,,Małe życie" liczy ich aż 816 i choć lektura takiego kolosa to pewne wyzwanie, nie powinniście być zawiedzeni, o ile oczywiście cenicie literaturę piękną. 




Książkę napisała Hanya Yanagihara, Amerykanka, której rodzina pochodzi z Hawajów. Od lat mieszka w Nowym Yorku i to tam osadziła akcję powieści. W amerykańskim światku literackim ta obdarzona egzotyczną urodą czterdziestokilkulatka jest nie lada osobistością, zasłużenie zresztą, bowiem zarówno ,,Małe życie", jak i ,,Ludzie na drzewach" (jej debiut literacki, wydana w 2013r.), otrzymały dziesiątki prestiżowych nagród. 

,,Małe życie" to historia czterech mężczyzn. Poznają się w college'u i zaprzyjaźniają. I ów przyjaźń trwa przez długie lata. Poznajemy Willema marzącego o karierze aktorskiej, artystę JB, początkującego architekta Malcolma i tajemniczego, nieśmiałego Jude'a, przyszłego prawnika i miłośnika matematyki. Akcja powieści skupia się głównie wokół tego ostatniego - Jude'a, którego przeszłość okazuje się bardzo dramatyczna i rzutuje na całe późniejsze życie (ale o tym sza, bo popsuję wam lekturę). Ich relacje śledzimy aż do późnego ,,wieku średniego".

,,Małe życie" to piękna historia o przyjaźni. O tym, że warto mieć przyjaciół. Prawdziwych. Takich na dobre i złe. Niezawodnych bardziej niż rodzina. Wydaje mi się, że tego typu silne relacje są charakterystyczne właśnie dla kultury zachodniej. Pamiętacie na pewno seriale ,,Przyjaciele" albo ,,Big Bang Theory". 

,,Małe życie" to powieść o dojrzewaniu i starzeniu się. O tym, jak bardzo warunkuje nas nasz start, dzieciństwo, dom rodzinny - to, co spotkało nas przez pierwsze kilkanaście lat życia. Pokazuje, jak trudno żyć TERAZ i zapomnieć o tym, o czym nie chcemy pamiętać. 

Dla wielu (w tym dla mnie) ta książka to też przypomnienie, że biało-szara, sympatyczna rzeczywistość, usłana drobnymi niedogodnościami, jest niejedyną istniejącą. Każdego z poznanych ludzi należy mierzyć ich własną miarą, zbudowaną z ICH doświadczeń - mogą się one znacznie różnić się od tych, których mieliśmy szczęście lub nieszczęście doznać my sami. 

,,Małe życie" jest też o tolerancji - znajdziecie w niej bohaterów każdej rasy, orientacji seksualnej, różnej sprawności, o odmiennych statusach społecznych i priorytetach. Ich ścieżki splatają się i tworzą różnorodną nowojorską społeczność. 

UWAGA, teraz zawieje sztampą - ,,Małe życie" prowadzi nas do starej jak świat konkluzji, że warto kochać. Nawet jeśli wydaje nam się, że nie warto lub myślimy, że na tę miłość nie zasługujemy. A ów uczucie może mieć bardzo różną formę.

Jest też masa innych problemów, które książka porusza: autoagresja, pedofilia. Sporo jest o autokrytyce i braku pewności siebie. Mamy ciekawie zaprezentowany obraz Nowego Yorku. 

W wielu recenzjach czytałam, że książka jest dołująca i bardzo smutna. Momentami jest, ale nie uważam, by taka była jej całościowa wymowa. Ma słabsze momenty, kiedy zwyczajnie nudzi, wkurza nawet. Ale nie jest ich bardzo dużo. Dopiero przeczytanie całości pozwala na zrozumienie sensu powieści. I na dojście do wniosku, że warto było przebrnąć.  To książka, którą można zaliczyć do literatury pięknej. Fani wartkiej akcji mogą być zawiedzeni, ale jeśli lubicie analizować uczucia i portrety psychologiczne - warto przeczytać.

Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz