poniedziałek, 29 maja 2017

Pani od seksu

Pochodzę z pokolenia, które gdyby nie film o Michalinie Wisłockiej, nie miałoby pojęcia o istnieniu tej autorki. O jej publikacji ,,Sztuka kochania" tym bardziej. 

Do kina niestety się nie wybrałam, bonus z Gazetą Wyborczą w postaci DVD z filmem przegapiłam, ale książkę udało mi się wypożyczyć. Bez większego z resztą trudu, bo leżała sobie smutno na półce i nikt się nią specjalnie nie interesował. Bo i kto lubi odgrzewane kotlety. Ale o tym potem.





Od wydawcy
,,Książka, która podpowiada jak żyć… żeby chciało się kochać.
Michalina Wisłocka, rewolucjonistka seksualna – pionierka zwalczania niepłodności oraz popularyzatorka antykoncepcji. Łamała konwenanse, podważała autorytety, a przede wszystkim leczyła, inspirując do odkrywania własnych pragnień. Ucząc, jak sobie radzić z intymnością w związku, stała się częścią życia wielu par i wpłynęła na jakość ich relacji.
"Sztuka kochania" to poradnik dla par. Po raz pierwszy wydany w 1976 roku, osiągnął rekordowe siedem milionów sprzedanych egzemplarzy i miał dziesiątki tysięcy pirackich dodruków. Mimo upływu czasu wciąż zadziwia aktualnością. Wisłocka nie tylko opisuje pozycje i zabawy seksualne, ale także zastanawia się nad naturą miłości i potrzebą zrozumienia drugiego człowieka. A przede wszystkim pokazuje nam, że kochanie to sztuka".


To jedna z takich książek, o której trudno opowiedzieć bez pewnej dozy ekshibicjonizmu. Każdy odbierze ją inaczej, przez pryzmat własnych doświadczeń. Odbiorcę, który będzie zachwycony tą publikacją współcześnie, wyobrażam sobie jako zupełnie niewspółczesnego kawalera, odciętego od internetu, bez żadnej wiedzy na temat płci przeciwnej, dla którego porady, by mył pachy przed randką, okażą się na wagę złota. 

Skąd ten sarkazm?
Naprawdę mam mieszane uczucia. Kto najczęściej sięga po tego typu książki? Młodzież. Bardzo boję się, że dzieciaki mogą potraktować informacje tam zawarte bardzo serio. W przypadku nakazu, by myli pachy, to fantastycznie. Zalecenia dotyczące antykoncepcji mogą się jednak okazać zgubne. 

Nie należy ,,Sztuki kochania" traktować jak poradnik, przynajmniej w znacznej części. Jest nieaktualny.  Pozornie w ,,tych" sprawach może się i od lat wiele nie zmienia, ale nauka poszła znacznie do przodu. Po co więc czytać? Aby zaobserwować, jak duży postęp nastąpił - naukowo, kulturowo, socjologicznie. 

Bardzo przypadł mi do gustu język Wisłockiej. Jest bardzo literacki. Autorka często zresztą odwołuje się do różnych tekstów kultury, co wskazuje, że sama była oczytana. Trzeba też pamiętać, że książka musiała przejść przez cenzurę i należało ważyć słowa. 

Podejście do niektórych spraw bardzo się zmieniło. Dla czytelnika, który potrafi to zauważyć, lektura może być pretekstem do rozważań nad zmianami w kulturze seksu i stosunków międzyludzkich. Myszką trącą za to m.in. wywody o antykoncepcji. Opinia Wisłockiej, że podstawowy cel i marzenie KAŻDEJ bez wyjątku kobiety, i to od wczesnego dzieciństwa, stanowi wychowanie potomstwa, jest również co najmniej dyskusyjna. Kontrowersje może też wzbudzać sposób, w jaki pisze o obrzezaniu kobiet w niektórych kulturach. Motyw związków jednopłciowych nie pojawia się w książce wcale. O ile w latach PRL-u było to zrozumiałe, wznowienie w latach 90. mogło być już nieco zaktualizowane.

Książka prezentuje bardzo tradycyjne podejście do miłości i seksu, choć należy pamiętać, że w chwili wydania był to tekst niemal rewolucyjny. Nie chcę jej przesadnie krytykować. Ma swoje ,,momenty". Wisłocka bardzo ładnie opowiada o relacjach, jakie powinny łączyć dwoje ludzi, o wzajemnym szacunku i partnerstwie. Omawia od strony naukowej mechanizm zakochania. Wskazuje, jak wiele w tej materii zależy od zmysłów człowieka. 

Uważam, że błędem było wznowienie książki w wersji niezmienionej (dodano tylko nieco tytułem wstępu i zakończenia). Gdyby jednak nieco ująć, trochę dodać i zaktualizować, książka byłaby genialnym poradnikiem dla młodzieży. Jej siła to język i duży takt autorki, przy jednoczesnym nietuszowaniu faktów. Poradników o seksie mamy całą masę, ale ,,Sztuka kochania" jest jedna. Kochania właśnie, a nie samego seksu. Co pewien czas przetacza się przez media burza na temat edukacji młodzieży w tej materii. Myślę, że Wisłocka po renowacji byłaby złotym środkiem - zadowoleni byliby i postępowcy i dinozaury :) Autorka jest i postępowa, i konserwatywna. Pani od seksu!

Czy warto czytać? Każdy musi zdecydować sam. Ja nie żałuję, choć nie powiem, by książka mnie porwała i wywróciła moje życie do góry nogami :)

Pozdrawiam! 

środa, 24 maja 2017

,,Jadłonomia. Kuchnia roślinna - 100 przepisów nie tylko dla wegan" Marty Dymek

Z przymrużeniem oka czytałam wszystkie ochy i achy na temat tej książki. Że bez mięsa? Sera? Jajek? Kuchnia wegańska wydawała mi się niezwykle uboga. Właściwie trudno było mi wyobrazić sobie, jak można żyć i nie jeść absolutnie nic pochodzenia odzwierzęcego. Że same frytki, czy co?





Informacje od wydawcy
,,Pierwsza książka kucharska twórczyni „Jadłonomii” – najpopularniejszego polskiego bloga o kuchni roślinnej. 
Czy łodyga brokułu nadaje się do jedzenia?
Do czego wykorzystać natkę marchewki?
Jak zrobić bezmięsny pasztet na świąteczny stół? 

Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w długo wyczekiwanej książce Marty Dymek – znanej z programu „Dzień dobry TVN” autorki „Jadłonomii”, najpopularniejszego bloga w polskim internecie poświęconego kuchni roślinnej, Kulinarnego Bloga Roku 2013. 
Autorka skomponowała ponad 100 przepisów na wegańskie śniadania, obiady i kolacje z bulw, korzeni i liści. Tu burak zmienia się w ciasto czekoladowe, pietruszka występuje w parze z gruszką, a z garści kapusty powstają chrupiące chipsy. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich jaroszy i tych, którzy do tej pory nie wyobrażali sobie bezmięsnego obiadu".


Nigdy nie czytałam bloga tej autorki, a moja wiedza o kuchni wegańskiej była skromna. Ani schabowym, ani kiełbasą z grilla nie pogardzę. Mimo to, przepisy, jakie znalazłam w ,,Jadłonomii", naprawdę mnie urzekły i z zapałem zabrałam się do ich wypróbowywania. 

Przede wszystkim większość potraw składa się z powszechnie dostępnych składników, ewentualnie da się je takimi zastąpić. Wiele potraw można przyrządzić za grosze. Jednocześnie są to rzeczy, jakich wielu z was na pewno nigdy nie jadło. Poza tym, gotowanie z tą książką to niezły detoks dla wielbicieli pizzy i Mc Donalds - trudno tam znaleźć coś niezdrowego. Zaskoczyły mnie uzyskane smaki - wyraziste, pikantne, oryginalne - zupełnie inne niż te, których się po kuchni wegańskiej spodziewałam. Owszem, trzeba się sporo nakroić i naczekać, bo nie jest to kuchnia szybka, ale efekty są tego warte. 

Przepisy, które wypróbowałam, to m.in. pasztet z soczewicą, burgery buraczane, zupa z pora, groszkowa pasta na kanapki, soczewica z pikantnymi pomidorami i szczypiorkiem, orientalny makaron z sosem z pieczonej papryki, makaron z sosem dyniowym. Wszystko to było przepyszne i o dziwo, wcale nie przeszkadzał mi w tych potrawach brak mięsa. Co więcej, po kilku dniach gotowania według ,,Jadłonomii", przestało mi ono być potrzebne do szczęścia. W lodówce pojawiło się więcej warzyw, a półka z przyprawami zapełniła się nowymi saszetkami. I choć nie zniknęły z mojej kuchni składniki odzwierzęce, dzięki tej książce zdałam sobie sprawę, że można inaczej i nie oznacza to wsuwania wyłącznie marchewki na surowo.

Nie lubię gotować. Może jestem nieświatowa, może kulinarnie nieobyta, ale dla mnie ,,Jadłonomia" była odkryciem i od dobrego miesiąca leży na blacie w kuchni, jest stale kartkowana i wykorzystywana. Udało mi się do tego jedzenia przekonać pozostałych członków rodziny, ortodoksyjnych, zatwardziałych mięsożerców. Uwierzcie, to naprawdę CUD. 

Nigdy nie przypuszczałabym, że jedna książka może tak bardzo zmienić podejście do gotowania i jedzenia. 
 Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z tą publikacją, spróbujcie. Mnie bardzo przypadła do gustu, choć gotowanie traktuję jak zło konieczne. Czatuję na jakąś promocję, by kupić drugą część, którą podobno niedawno wydano.  

Pozdrawiam!

niedziela, 14 maja 2017

,,Za zamkniętymi drzwiami" B.A. Paris

Do tej książki powinni dołączać środki na serce, krople walerianowe, ewentualnie wino. Dawno żadna lektura nie wciągnęła mnie aż tak bardzo! Pochłonęłam ją w jedno popołudnie.


Od wydawcy
,,Perfekcyjna para? Doskonałe małżeństwo? Czy idealne kłamstwo?
ŚWIATOWY BESTSELLER, KTÓRY WYWOŁAŁ SENSACJĘ NA MIĘDZYNARODOWYM RYNKU WYDAWNICZYM.
Wszyscy znamy takie pary jak Jack i Grace: on jest przystojny i bogaty, ona czarująca i elegancka. Chciałoby się poznać Grace nieco lepiej, ale to niełatwe, bo Jack i Grace są nierozłączni. Niektórzy nazwaliby to prawdziwą miłością. Wyobraź sobie uroczystą kolację w ich idealnym domu, miłą konwersację, kolejne kieliszki dobrego wina. Oboje wydają się w swoim żywiole. Przyjaciele Grace chcieliby zrewanżować się lunchem w przyszłym tygodniu. Ona chętnie przyjęłaby zaproszenie, ale wie, że nigdy z nimi nie wyjdzie. Ktoś mógłby spytać, dlaczego Grace nigdy nie odbiera telefonów, nie wychodzi z domu, a nawet nie pracuje. I jak to możliwe, że gotując tak wymyślne potrawy, w ogóle nie tyje? I dlaczego w oknach sypialni są kraty? Doskonałe małżeństwo czy perfekcyjne kłamstwo"?

źródło: www.swiatksiazki.pl/ksiazki/za-zamknietymi-drzwiami-ba-paris-4938147/#pelny-opis


Nie miałam co do tej książki zbyt wielkich oczekiwań. Ot, czytadło niezbyt imponujących rozmiarów. I na początku pokpiwałam styl autorki, główna bohaterka wydawała mi się mało wiarygodna, a cała historia spisana dosyć amatorsko. 

Do czasu.

Z każdą kolejną stroną historia pochłaniała mnie coraz bardziej. Autorka ma niezwykły dar budowania napięcia. Miałam ochotę krzyknąć do Grace - zrób coś wreszcie! Dalej, rusz się! Nie pozwól mu na to! Tak.... wiem, że to brzmi jak coś w stylu telenoweli brazylijskiej. Ale spróbujcie sami, a przekonacie się, że nie sposób się od tej książki oderwać.

Mogłaby być lepsza - postać głównej bohaterki jest od strony psychologicznej marnie skonstruowana, autorka płytko nakreśliła jej motywy. Podobnie jest w przypadku głównego bohatera. Historii w wielu miejscach brakuje prawdopodobieństwa, jest trochę ,,naciągana".

A mimo to czytałam jak zahipnotyzowana. Nie mogłam się doczekać poznania zakończenia. 

Sądzę, że takie książki też są potrzebne. Nie jest ambitna, ale daje świetną rozrywkę. Przecież czasem także o to chodzi. Na tę pogodę, gdzieś na leżaku, z kawą i ciastkiem, to książka jak ulał. Nie powinna was znudzić.

Pozdrawiam!

Kawa i książki

 

czwartek, 11 maja 2017

,,Słowik" Kristin Hannah

 Bywają książki, które tak wciągają w swój świat, że później trudno od razu powrócić do własnego i wszystko, przynajmniej przez pewien czas, zmienia swą optykę. Tak właśnie miałam po lekturze ,, Słowika".



Informacje od wydawcy:
"Miłość pokazuje nam, kim chcemy być. Wojna pokazuje, kim jesteśmy."
Dwie siostry, Isabelle i Vianne, dzieli wszystko: wiek, okoliczności w jakich przyszło im dorastać, i doświadczenia. Kiedy w 1940 roku do Francji wkracza armia niemiecka, każda z nich rozpoczyna własną niebezpieczną drogę do przetrwania, miłości i wolności. Zbuntowana Isabelle dołącza do ruchu oporu, nie zważając na śmiertelne niebezpieczeństwo, jakie ściąga na całą rodzinę. Opuszczona przez zmobilizowanego męża Vianne musi przyjąć do swego domu wroga. Cena za uratowanie własnego życia i dzieci z czasem staje się dramatycznie wysoka…
"Inspirowana życiorysem bohaterki ruchu oporu Andrée de Jongh opowieść o sile, odwadze i determinacji kobiet zachwyciła miliony czytelniczek na całym świecie. W tej książce jest wszystko, co kocham – Francja, wielka historia i miłość, nad którą nie można zapanować. Idealna lektura na wolny dzień, samotny wieczór i bezsenną noc."
Magdalena Różczka

"Najbardziej podobało mi się pokazanie skomplikowanej relacji między dwiema siostrami. Czy jesteśmy bohaterami, czy tchórzami? Czy jesteśmy lojalni wobec ludzi, których kochamy najbardziej, czy potrafimy ich zdradzić?"
Lisa See, autorka bestsellerów "Dziewczęta z Szanghaju" i "Chińskie lalki"

źródło: empik.com


Przez pierwsze kilkadziesiąt stron podchodziłam sceptycznie do lektury, wydawała mi się za ,,babska", obawiałam się, że jest przereklamowana. Nie byłam też przekonana, czy historia wojenna z perspektywy francuzów może być interesująca. Zastanawiałam się, co może dać mi ta książka, jeśli czytałam polską literaturę na ten temat, która jest naprawdę dobra. Historycznie też w końcu więcej się u nas działo. W mojej głowie królował stereotyp Francji jako tej, która jako pierwsza wywiesiła białą flagę podczas II wojny. Nie czytam nigdy recenzji książki zanim nie napiszę własnej, by się nie sugerować, ale jestem niemal pewna, że narodowościowe portale już grzmią, że czym tu się zachwycać, przecież my byliśmy bardziej heroiczni, bohaterscy..... 

Tylko co znaczą nasze słowa i oceny - ludzi, którzy nie mają realnego pojęcia, czym jest okrucieństwo wojny i strach przed utratą wszystkiego, z własnym życiem i życiem bliskich włącznie. 

W ,,Słowiku" prezentuje się II wojnę światową z innej perspektywy niż ta, do której przywykłam. Przede wszystkim jest to perspektywa bardziej kobieca. 

Wreszcie ktoś zauważył, że obok tych wszystkich żołnierzy, bojowników, jeńców, więźniów istniały też kobiety. I te, które z determinacją walczyły o swój kraj, ale też te, które codziennie podejmowały heroiczną walkę o przetrwanie swoich dzieci i dobytku. W książce mamy dwie siostry - Isabelle jest młodsza, nie ma dzieci ani męża. Posiada za to odwagę i niewyparzony język. To ona przyłącza się do francuskiego ruchu oporu. Jest nieprawdopodobnie odważna i żyje ideami, dla nich też jest gotowa ginąć. I o ile portrety tego typu kobiet znajdujemy w literaturze, o tyle temat kobiety odpowiedzialnej za dzieci i dobytek bywa zwykle pomijany. Druga siostra, Vianne, ma córeczkę i męża. Tuż po wybuchu wojny małżonek rusza na front, a kobieta musi sama zadbać o siebie i dziecko, co okazuje się niełatwym zadaniem. W podobnej sytuacji jak ona jest większość kobiet w miasteczku. Wkraczają Niemcy i mimo formalnie zawartego sojuszu politycznego, zajmują wszystko co im się żywnie podoba. Bardzo podobnie brzmiały relacje mojej prababci o sytuacji na wsi w czasie wojny, o panującym głodzie i braku wszystkiego. To tym bardziej czyniło dla mnie tę lekturę poruszającą. 

 Często o wojnie pisze się jak o konflikcie idei. Wylicza się zbrodnie dokonane podczas udowadniania, kto jest górą. A wojna dla większości ludzi była walką o przetrwanie. Trudno zaprzątać sobie głowę polityką i filozofią, kiedy doskwiera głód i zimno. Niełatwo walczyć o ojczyznę, kiedy brakuje butów i trzeba chodzić boso po śniegu. Wszędzie panował smród. Trudno było zdobyć wodę, nie było mowy o znalezieniu leków. W ,,Słowiku" widzimy m.in. właśnie walkę o codzienność.

W każdym z bohaterów przez lata wojny zachodzi zmiana. Po jej zakończeniu nikt nie jest tym samym człowiekiem co dawniej. Niektórzy wiedzą za to o swoim człowieczeństwie więcej niż by chcieli. Jedni czerpią z życia garściami, inni zatracają się w przeszłości. Jaka płynie z tego nauka dla nas? By cieszyć się chwilą i nie pozwolić, by kiedykolwiek nienawiść doprowadziła do kolejnej wojny. Wstrząsające dla współczesnego czytelnika jest spostrzeżenie, że życie francuzów przed wojną było w gruncie rzeczy podobne do tego współcześnie. Skoro więc wtedy mogło dojść w Europie do tak barbarzyńskich zachowań, obecnie ludzie też byliby do nich zdolni. Od pewnego czasu świat przypomina tykającą bombę, wspomaganą przez nienawiść, homofobię i głupotę. Uważam, że każda tego typu książka jest bardzo potrzebna. Obawiam się tylko, że ci, którzy naprawdę powinni, nigdy jej nie przeczytają.

Z każdą kolejną stroną i przyśpieszeniem tempa akcji, moja opinia o książce była lepsza. Podoba mi się prezentowany w niej obraz kobiet - rozsądnych, silnych, wrażliwych, odważnych, empatycznych.

Ciekawy jest też wątek ojca, który nie potrafi poradzić sobie ze swą rolą. Uczestniczy w walkach podczas I wojny światowej, potem traci żonę. To go łamie. Kocha córki, ale odtrąca je i rani. Znika z ich życia. Dopiero u jego schyłku udaje im się normalnie porozmawiać, choć robią to w dramatycznych okolicznościach. Czy nie bywa tak często, że dopiero one - właśnie te dramatyczne okoliczności - skłaniają niektórych do powiedzenia słowa ,,kocham" i takiego zachowania, jakie powinno być zawsze?

,,Słowik" to dobre studium ludzkiej natury. Pokazuje różne postawy ludzi w sytuacji ekstremalnej, jaką jest wojna. Zmusza do refleksji, jak ja zachowałabym się/zachowałbym się w takiej sytuacji? Czy walczyłbym o własne przetrwanie za wszelką cenę? Jak wysoko cenię życie bliźnich względem własnego? Jakie znaczenie miałaby dla mnie ojczyzna w obliczu możliwości utraty najbliższych i dobytku? 

Kolejnym ciekawym tematem przedstawionym w książce jest relacja sióstr. Choć pozornie bardzo się od siebie różnią, przez co trudno dojść im do porozumienia, tak naprawdę są do siebie bardzo podobne i obie mają ogromną odwagę. Różni je doświadczenie macierzyństwa, które jak widać na ich przykładzie, bardzo zmienia optykę. Trudno poświęcić życie ideom, kiedy odpowiadamy za istnienie drugiego, jeszcze bezbronnego człowieka.

Oczywiście nie sposób porównywać ,,Słowika" do ,,Innego Świata", opowiadań Borowskiego lub Nałkowskiej, czy relacji Marka Edelmana. To teksty innego kalibru. Większość z nich to zapis prawdziwych wydarzeń, przez co nierzadko po prostu zwalają z nóg przez opisywane okrucieństwo.,,Słowik" jest wyłącznie inspirowany prawdziwymi wydarzeniami, postaci są fikcyjne. Setki podobnych historii wydarzyło się jednak naprawdę w całej Europie. 

Wydaje mi się, że lepiej odbiorą tę książkę kobiety. Nie znajdziemy w niej opisów walk, ani politycznych dygresji. Bogato zarysowane jest natomiast życie wewnętrzne kobiet, które musiały przetrwać podczas wojny. Polecam tę książkę i życzę Wam miłej lektury!
 

Kawa i książki

P.S. Ekranizację książki chce zrealizować wytwórnia Tristar Pictures. Nad scenariuszem filmu na podstawie „Słowika” pracuje Ann Peacock („Opowieści z Narni. Lew, Czarownica i stara szafa”), reżyserii i produkcji podjęła się Michelle MacLaren („Gra o tron”, „Z archiwum X”, „Breaking Bad”, „The Walking Dead”). Data premiery nie jest jeszcze znana.

niedziela, 7 maja 2017

Drzewa po ludzku


,,Sekretne życie drzew" wypożyczyłam z założeniem, że jest to jakieś pokłosie ,,Sekretnego życia pszczół", które bardzo przypadło mi do gustu. I tak do mojego domu trafiła nie powieść, a książka popularno-naukowa o drzewach autorstwa pewnego nietuzinkowego leśnika niemieckiego pochodzenia.



Peter Wohlleben przez 250 stron opowiada, a jakże, o tajemnicach, jakie skrywa głównie las pierwotny i jego zieloni mieszkańcy. Ale jak opowiada! Gdyby moje nauczycielki biologii tak opowiadały o roślinności, teraz z pewnością nie parałabym się pisaniem i poprawianiem tekstów. Nie po raz pierwszy okazuje się, że to pasja czyni każdą dziedzinę interesującą.

Autor traktuje drzewa jak istoty żywe, którymi oczywiście są. Przedstawia relacje je łączące i robi to tak, jakby opowiadał o perypetiach rodzinnych sąsiadów zza miedzy. Z zaangażowaniem kreśli czytelnikowi obraz lasu jako skomplikowanego systemu, pełnego konfliktów, przyjaźni i osobistych dramatów. Jego mieszkańcy potrafią się wzajemnie wspierać, pozornie silni okazują się niezwykle wrażliwi, a ci niemal niewidoczni pełnią decydującą rolę. Wypisz, wymaluj, jak w życiu!

Znużenie przyszło dopiero około dwusetnej strony. Jak na liczącą 250 stron książkę popularno-naukową o drzewach, uważam, że to i tak imponujący wynik. Dobrnęłam do końca i nie żałuję. Zwyczajnie dużo się nauczyłam, a spacer leśnymi dróżkami jest dla mnie, niemal jak w dzieciństwie, znowu interesującym doświadczeniem.

Wiem, że z tej samej serii wydano ,,Duchowe życie zwierząt" i już nie mogę się doczekać, aż ją przeczytam. Bardzo mnie cieszy, że powstają tego typu książki, bardzo dobre i na serio interesujące. Uważam, że robią wiele dobrego, uświadamiają, wpływają na wrażliwość ludzi względem przyrody i edukację ekologiczną. Moją na pewno.

Jeśli interesuje was ten temat, gorąco polecam również ,,Sagę Puszczy Białowieskiej" - recenzja tutaj.






Pozdrawiam!