środa, 5 kwietnia 2017

Polski kryminał - czy to może się udać?


Od dawna chciałam przeczytać coś Katarzyny Bondy. Mój wybór padł na ,,Pochłaniacz", pierwszą z czterech książek z cyklu ,,Cztery żywioły".


Katarzyna Bonda to autorka bardzo medialna - chętnie udziela wywiadów, daje się w nich poznać jako postać nietuzinkowa, interesująca. Jest atrakcyjną kobietą i ma na koncie kilka nagrodzonych książek. Trzeba przyznać, że wie, jak zadbać o właściwy PR. Samo nazwisko zapada w pamięć.



Oto informacja wydawnictwa o ,,Pochłaniaczu":

,,Zima 1993. Tego samego dnia, w niejasnych okolicznościach, ginie nastoletnie rodzeństwo. Oba zgony policja kwalifikuje jako tragiczne, niezależne od siebie wypadki.

Wielkanoc 2013. Po siedmiu latach pracy w Instytucie Psychologii Śledczej w Huddersfield na Wybrzeże powraca Sasza Załuska. Do profilerki zgłasza się Paweł „Buli” Bławicki, właściciel klubu muzycznego w Sopocie. Podejrzewa, że jego wspólnik - były piosenkarz i autor przeboju "Dziewczyna z północy" - chce go zabić. Załuska ma mu dostarczyć na to dowody.

Profilerka niechętnie angażuje się w sprawę. Kiedy jednak dochodzi do strzelaniny, Załuska zmuszona jest podjąć wyzwanie. Szybko okazuje się, że zabójstwo w klubie łączy się ze zdarzeniami z 1993 roku, a zamordowany wiedział, kto jest winien śmierci rodzeństwa. Jednym z kluczy do rozwiązania zagadki może okazać się piosenka sprzed lat."
(źródło: http://www.empik.com/cztery-zywioly-tom-1-pochlaniacz-bonda-katarzyna,p1095362738,ksiazka-p)



Co sądzę

Mam bardzo mieszane uczucia względem tej książki. Kryminały lubię, jednak temu mam sporo do zarzucenia. Czytanie pierwszych kilkudziesięciu stron przypominało rozkładanie puzzli właściwą stroną do wierzchu. Wiadomo, że trzeba to zrobić, ale nikt nie lubi, kiedy trwa to zbyt długo. Później akcja trochę rusza, ale brakowało mi właściwie budowanego napięcia. To nie była książka, w której z niecierpliwością odwracam kolejne strony i MUSZĘ przeczytać wszystko dziś, zaraz. Liczy sobie ponad 600 stron, więc sporo osób może nie wytrwać.

Właściwie jest to prosta historia i rozwlekanie jej do tak dużej objętości jest irytujące. Trochę szacunku dla czasu czytelnika! Uważam, że wątków jest za dużo, podobnie jak postaci. Łatwo się w tym pogubić i nie ma większego sensu. Część wątków sprawia wrażenie niedokończonych, mających na celu wyłącznie zmylenie, kto jest sprawcą (tu powinnam wyliczyć, o które chodzi, ale nie chcę psuć Wam lektury). Historia jest moim zdaniem nieskładna. Kolejne puzzle są jakby wciskane na siłę, słabo do siebie pasują. Zamiast lawirowania w fabule przydałyby się bardziej skomplikowane portrety psychologiczne postaci. Większość z nich wkracza w fabułę po przedstawieniu z imienia i nazwiska. Wiemy o nich i ich motywacjach bardzo mało.

Główna bohaterka, Sasza Załuska jest dla mnie postacią niewiarygodną. Jej motywacje, postępowanie jest dla mnie pozbawione prawdopodobieństwa. Podoba mi się jednak, że autorka postanowiła poruszyć temat alkoholizmu wśród kobiet. Ten wątek był całkiem interesujący i zgrabnie wpleciony w fabułę.

Dużym plusem książki jest też jej ,,warstwa geograficzna". Akcja toczy się w istniejących naprawdę miejscach - w Gdańsku i jego okolicach. Widać, że autorka włożyła dużo pracy, aby historia pod tym względem była bardzo wiarygodna. Dobrze się o tym czyta, szczególnie jeśli Trójmiasto nie jest Wam zupełnie obce.

Oczywiście mamy zgrabne, zaskakujące rozwiązanie zagadki. Byłoby smutno, gdyby było inaczej po prawie siedmiuset stronach lektury :) Historię umęczyłam, ale nie jest to coś, co zapamiętam na lata. Chwilowo odpuszczam sobie twórczość Bondy, choć być może jeszcze do niej wrócę. Na razie pisarze ze Skandynawii mogą być spokojni. Nie sądzę, by polscy twórcy kryminału mogli im zagrozić.

Pozdrawiam!













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz